Jak umierają władcy

Do napisania niniejszego posta skłonił mnie komentarz na YouTube dotyczący serialu „Gra o tron”.
    Ogólnie rzecz ujmując: nie czytałem książki i nie oglądałem filmu. Ale dość dobrze wiem co chodzi. Wiem, czym są „Krwawe Gody”, jak do nich doszło i jaki był ich przebieg. Na potrzeby niniejszego tekstu wystarczy tylko powiedzieć, że młody król został przez swoich wasali zdradzony i wraz z rodziną rozstrzelany z kusz i przebity mieczem.
    „Krwawe Gody” okazały się hitem. Okrutna scena mordowania niemal całej rodziny była tak szokująca, że na YouTube pojawiła się cała seria filmów ukazująca jedynie reakcje widzów na to co się dzieje na ekranie. W zdecydowanej większości widzimy postać widza kurczowo duszącego jakiś kocyk, czy poduszkę, i drącego się bez opamiętania  Oh my god!, nie precyzując, o którego boga mu chodzi. Pod jednym z takich filmów przeczytałem komentarz w języku angielskim, który w swobodnym i ocenzurowanym tłumaczeniu na polski brzmiałaby: „To niemożliwe. Facet, który napisał ten scenariusz to dupek. Niemożliwe, żeby król umierał jak wieśniak. Takie rzeczy w historii się nie zdarzały!”. Przypuszczam, że autor tamtego komentarza nie przeczyta tego posta, ale gdyby ktoś podzielał jego zdanie, to zapraszam na krótki, kalejdoskopowy przegląd śmierci rządzących.
    Zaczniemy od Starego Testamentu, gdzie w Księdze Sędziów znajdziemy Jael – koczowniczkę (a jak wiadomo, nomadzi są biblijnie cool), która udziela schronienia Siserze – wodzowi Kananejczyków, który uciekając po przegranej bitwie ukrył się w jej namiocie. Gdy wódz zasnął, Jael, kobieta prawdziwie przebojowa, przymocowała go palikiem namiotowym do ziemi. Przez skroń. Dlatego chyba wyroby pewnej polskiej fabryki namiotów cechowały się szpilkami i śledziami, które gięły się na wietrze – aby żaden turysta nie powtórzył czynu „dzielnej” Jael.
    Około 520 r. p.n.e. w Persji pojawił się Gaumata, mag medyjski podający się za szacha, podczas gdy prawdziwy szach – Kambyzes – przebywał na wyprawie w Egipcie. Gdy dowiedział się o uzurpatorze, wskoczył na konia i ranił się przy tym własnym mieczem w udo. Zmarł wkrótce w wyniku infekcji. Przeciw uzurpatorowi zawiązał się tak zwany „spisek siedmiu”, którzy zabili Gaumatę. Historia przypisuje decydujący cios sztyletem Dariuszowi Achemenidzie, późniejszemu Królowi Królów, choć walka toczyła się zupełnie bezładnie – izba była ciemna, zamachowcy nie widzieli się nawet nawzajem, Gaumata bronił się nogą od krzesła, Dariusz (jeśli to był on) trafił go jedynie przypadkiem.
    Neron popełnił samobójstwo. Marudził przy tym niczym diva przed występem: deklamował Homera, wybrzydzał dobierając sztylety, mruczał coś po grecku i łacinie. Na podwórzu niewolnicy kopali już grób i nosili drwa na stos pogrzebowy. Pretorianie już jechali po cezara. Bynajmniej nie po to, by dopilnować honorowego odejścia z tego świata. Raczej, by zadać powolną i hańbiąca śmierć. Neron przykładał sztylet do gardła, odkładał, coś łkał. W końcu ktoś zniecierpliwiony dopchnął sztylet. Gdy centurion wpadł do willi, Neron już nie żył.
    Margrabia Geron walcząc o niemieckość Połabia w X wieku zaprosił wodzów słowiańskich na ucztę celem dobicia targu o warunki rozejmu. Otruł ich wszystkich, co zostało uwiecznione w legendzie o Popielu, który tak samo miał ugościć swoich stryjów. Aha, ale to nie Krwawe Gody, tylko Purpurowe Gody, a przecież w serialu Joffrey chyba jeszcze żyje... Ups! Spojler! (śmiech).
    Około 1190 roku cesarz niemiecki, Fryderyk I Barbarossa, wybrał się pewnego popołudnia na krucjatę. Po przejściu przez Niemcy, Austrię,  Bałkany, kawał Azji Mniejszej i po spożyciu tęgiego obiadu nabrał ochoty na orzeźwiającą kąpiel. Skoczył do rzeki i umarł. To było zaskoczenie! Cała armia wykonała zwrot w tył na lewo i pomaszerowała z powrotem ku Germanii.
   Ale to małe piwo. W Marcinkowie Górnym koło Gąsawy stoi biały pomnik przedstawiający nagiego faceta na koniu z bełtem wbitym w plecy.
    W 1127 roku w Gąsawie odbył się zjazd czterech książąt: Leszka Białego, Władysława Laskonogiego, Henryka Brodatego i Konrada Mazowieckiego. W czasie, gdy kniaziowie zażywali odpoczynku, uderzyli ludzie Świętopełka, księcia pomorskiego, co nieco z nimi skłóconego. Henryk Brodaty został zaskoczony w łożu, uszedł z życiem tylko dzięki poświęceniu jednego ze swoich rycerzy. Mimo interwencji Peregryna, Henryk nie uniknął ciężkich ran. Władysław Laskonogi, który był głównym celem napadu, ocalał z uwagi na swoją nieobecność (przysłał na zjazd jedynie swoich przedstawicieli). Leszek zażywał w tym czasie kąpieli. Choć zaskoczono go w łaźni, udało mu się zbiec z kilkoma towarzyszami i w negliżu dopaść koni. Niestety, nie ujechał daleko, w okolicy Marcinkowic padł, przypuszczalnie na atak serca.
   Tak umierają władcy. George R. R. Martin nie jest sadystą wobec swoich postaci. On konsekwentnie naśladuje historię.

PS.
    Spotykane w internetach" burzenie się, że ktoś uprzedza wypadki serialu napisanego według powieści wydanej kilka lat temu (jak śmierć Joffreya), lub zdziwienie wypadkami, które się rozgrywają według tekstu (vide Krwawe Gody), zakrawa na kpinę z normalnego wykorzystania umysłu. Czy ktoś był zaskoczony faktem, że Gollum przyczynił się do zniszczenia Pierścienia? Czy śmierć Jezusa w „Pasji” była czymś gorszącym? Powinien był (jak to w amerykańskim filmie) zejść z krzyża i ukarać swych oprawców?
    Czy ktoś jeszcze nie rozumie znaczenia słowa „adaptacja”?

Komentarze

  1. ad PS. To tak, jak ludzie, którzy oburzali się przy trailerze filmu "Titanic", że zdradza za dużo z zakończenia filmu. Jak na przykład to, że statek uderza w górę lodową, łamie się na pół i tonie.
    Skandal.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale już trailer do "Romea i Julii" z Leonardem Di był tak zmiksowany, że można było nabrać wątpliwości, czy w tej wersji aby umrą ci, co zwykle. Z tymi filmami to nigdy nic nie wiadomo. A co do królewskiego życia, to moim ulubieńcem jest oczywiście Barbarossa - w kwestii umierania. Co do rodzenia się, to też było kilka historii, na przykład syn Konstancji Sycylijskiej, Henryk II Hohenstauff, przyszedł na świat w namiocie postawionym na środku głównego placu w miasteczku Jesi (k/Ancony), na oczach miejskich matron. Dlaczego tak? Ponieważ cesarzowa była już wtedy w czwartej dekadzie swojego życia i podejrzewano by, że nie ona urodziła następcę tronu Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego. Podaje się również, że po kilku dniach od porodu publicznie karmiła synka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak widać Kim Kardashian nie była żadną miarą oryginalna...

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wdowi post

Nim napiszesz post

Polak mały, sztuczka kusa

Wandalizm intelektualny

Śpiulkolot a sprawa polska

O wykręcaniu ludziom numerów

Accelerando

Konkluzja wujka Staszka #12: Pseudonimy

Pies imieniem Brutus

Paranormal Wilkowyje