Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2013

Kontakt, ale jaki?

„ Sprawiedliwość i prawda”, rzekłem do rodaka On był pierwszym, co spytał: „dobrze, ale jaka?” K. Daukszewicz „Easy rider” Żeby doszło do kontaktu, potrzebny jest język. Nie ten śmieszny kawałek mięsa w ustach, ale pewien zespół wzorców i kodów opisujący rzeczywistość i nie tylko. Żeby doszło do porozumienia, czyli kontaktu najwyższego lotu, potrzebny jest język zrozumiały dla obu stron. Jak dowodzi historia cywilizacji Zachodu, sprawa jest nietrywialna, choć traktowana była na przestrzeni wieków częstokroć lekceważąco, bądź z właściwym nie tylko Zachodowi przekonaniem, że to nasz język winien być płaszczyzną porozumienia. Przypomina mi się fragment „Troi północy” Kossak-Szczuckiej, gdy Otto z Bambergu słucha o krnąbrnych Słowianach, którzy głusi są na ewangelizację. Pyta zatem, w jakim języku głosi się im Dobrą Nowinę. W odpowiedzi słyszy, że jedynych dwóch przez Boga uznanych za godne: po łacinie i niemiecku... Mam nadzieję, że każdy, kto się teraz uśmiechnął boki zrywa

Mit kontaktu

Obawiam się, że kilka następnych wpisów traktować będzie o hard-SF, najbardziej naukowej odmianie literatury fantastycznej. Aczkolwiek pastwić się nie będę nad napędami FTL (ang. faster than light – nadświetlne), czy prawdopodobieństwem występowania antymaterii oraz fluktuacją gęstości tego prawdopodobieństwa. Będę pisał o KONTAKCIE.     „Fatalnie. Ufoludki.” - przyznaj szczerze, że taka właśnie myśl przeszła Ci teraz przez świadomość. No właśnie świadomość. Zaraz do niej wrócimy.     Jako źródło moich dywagacji muszę wskazać prześwietną książkę doktora Petera Wattsa pt. „Ślepowidzenie” . Zasadniczo jest to powieść hard-SF, jako się rzekło, lecz równocześnie jest to esej, lub przyczynek do eseju na temat świadomości, ewolucji i możliwości kontaktu między gatunkami. Idea, według której świadomość nie równa się inteligencji, a nawet jej przeszkadza, a homo sapiens przez nieomal przypadek zdominowali ekosferę Ziemi jest... inspirująca. Zmusza do rozważań, w których wspomnienia dot

Osobliwy przypadek Jacka D.

Po ukazaniu się „Złotej Galery” w „Fantastyce” z pewnym przerażeniem spostrzegłem, że zaczyna się o mnie mówić jak o jakimś wieszczu, który widzi to, co dla zwykłego śmiertelnika zakryte. J. Dukaj Uszeregujmy fakty.    Konkurs literacki wygląda mniej więcej tak, że nadsyła się swój utwór podpisany „godłem”, czyli tymczasowym pseudonimem. „Godłem” opatruje się też kopertę, która zawiera autentyczne dane teleadresowe na wypadek, gdyby się utwór niespodzianie jurorom spodobał.    No i tak się stało, że pewnego razu spodobało się opowiadanie pt. „Złota Galera” traktujące o tytułowym tajemniczym obiekcie zbliżającym się do skąpanej w (pozornej) szczęśliwości Ziemi, gdzie zhierarchizowane społeczeństwo człowieczo-anielskie żyje w przeświadczeniu gwarantowanej świętości a modlitwa i symbole liturgiczne są cokolwiek technicznymi instrumentami. Zdecydowano, że jest to najlepsze opowiadanie fantastyczne w konkursie A.D. 1990.Odpieczętowano kopertę z danymi i skontaktowano się z au