Posty

Wyświetlanie postów z 2017

Konkluzja wujka Staszka #11: Antagonizm

Obraz
Na ostatnio odkrytej przeze mnie stronie kwantowo.pl przeczytałem artykuł pt. „Z wykładu Hellera: Jak usprawiedliwić historię Wszechświata?”. Prof. Michał Heller, jeden z najważniejszych astrofizyków naszych czasów, przy okazji prezbiter kościoła rzymsko-katolickiego (czy ktoś jeszcze pamięta Teilharda de Chardin ?...), często prowadzi wykłady, w których ukazuje astrofizykę od nietypowej dla tej nauki strony. Wykład, o którym artykuł traktuje, nosił tytuł „Od Wielkiego Wybuchu do Gułagu”. Poruszenie – niebanalne, poważne, zastanawiające – zagadnień łączących historię Wszechświata i rozważania o miejscu człowieka w tej historii wymaga, jak przyznasz, odwagi i wiedzy zdecydowanie większych niż przeciętne. Mnie zastanowił szczególnie fragment, w którym autor strony cytuje pytanie, które padło po wykładzie, niezwiązane bezpośrednio z jego tematem: - Co powiedziałby ksiądz profesor osobom, które starają się oddzielić naukę od religii? - Niech oddzielają. Kwantowo.pl „Z wykładu H

Kruk i Zły Wilk

Obraz
Noc już była, północ zgoła, gdy rozmyślałem nad wynurzeniami E. A. Poe, który w swym eseju „Filozofia kompozycji” kreuje się na zegarmistrza składającego swój poemat „Kruk” z precyzyjnie dobranych i dopasowanych części. Uwagę moją zwrócił szczególnie fragment związany z wyborem refrenu (tego legendarnego kraknięcia „ Nevermore! ”). Ponieważ tekst ukazał się w Przeglądzie Humanistycznym w roku 1972 i jakoś nie był potem szczególnie namiętnie wydawany (jakieś strzępki w „Fantastyce” przy okazji wspomnienia poematu „Kruk”), pozwolę sobie zacytować obszerne fragmenty, zamiast odsyłać do pożółkłego periodyku. Niby nie o tym kruku, ale ten mi się spodobał ( źródło ) Uważnie przebiegając myślą zwykłe efekty artystyczne – albo raczej sposoby, w sensie teatralnym – nie mogłem nie dostrzec od razu, że nie ma powszechniej używanego niż refren . Ta powszechność wystarczyła mi jako dowód jego istotnej wartości, oszczędzając mi szczegółowej analizy w tym względzie. (…)     Postanow

Sezon burz

Obraz
– Opuście stengę! Żywo! Niżej, niżej! Grotem go pod wiatr ustawić! Przekleństwo na ten skowyt! Przekrzykują burzę i nas przy pracy. W. Shakespeare „Burza” (przeł. M. Słomczyński) Czy zauważyliście, jak ważna jest dla literatury figura burzy?      Burza jest jak wykrzyknik. Nigdy nie pojawia się w utworze bez powodu. I najczęściej nie upływa bez konsekwencji. Czasem jest zaledwie podkreśleniem nastroju, jak w powieści pisanej przez Snoopy’ego, sympatycznego beagla z komiksu „Fistaszki”, która zaczyna się od osławionej frazy „Była ciemna i burzliwa noc”. Z drugiej strony może być burza kluczowym momentem zawiązania akcji – jak w przytoczonym na wstępie dramacie Stratfordczyka. Między nimi zaś rozściela się cała skala burz, od letniego pogrzmiewania, które stanowi tło makbetowskim wiedźmom, do huraganu zmiatającego miasta, jak u Sapkowskiego w powieści, od której zaczerpnąłem tytuł, lub u Marqueza, gdy wiatr zabiera Macondo (owszem, wiem, że mowa tam tylko o wietrze, bez g

Przeprosiny

Przepraszam za przerwę w publikowaniu postów. Różne okoliczności życia powszedniego oraz inne aktywności pozablogowe dość mocno mnie absorbują.    Wrócę w ciągu kilku tygodni, z postami których pomysły już są skrystalizowane od wiosny. Pozdrawiam! P.S. Przemyślenie na dziś: „Praca z dobrym redaktorem to prosta droga do alkoholizmu i znienawidzenia swoich tekstów”

Miłosne dotknięcie nowego wieku

Obraz
Z afisza patrzy na mnie Joaquin Phoenix z januszowym wąsem. Prawdę powiedziawszy, gdybym nie wiedział o czym jest ten film, stwierdziłbym, że Phoenix wcielił się w postać Flandersa z „Simpsonów”. A tymczasem jest to najlepsze nietechniczne SF od czasów filmu „Gat t aca. Szok przyszłości ”. Podobnie jak tam, przyszłość zaznaczona jest na marginesie. Nie ma latających samochodów, kosmolotów, androidów bojowych. Mamy za to długie ujęcia w dużej mierze oparte o wąs głównego bohatera, Theodore’a Twombly (tak się nazywa postać, w którą wciela się Phoenix). Mamy ambientową muzykę Owena Palletta i ansamblu Arcade Fire oraz seksowny, skrzypiący kontralt Scarlett Johansson, która użycza głosu sztucznej inteligencji (zwanej tu po prostu systemem operacyjnym) o imieniu Samantha. Od tego miejsca UWAGA: wysokie natężenie spojlerów O czym jest film? Z jednej strony o zagubieniu człowieka w cywilizacyjnej bańce, w której wszystko jest proste. Theodore rozwodzi się z żoną, al

Pewien pożółkły list

Obraz
Mam schowane stare roczniki różnych czasopism, które zdarzyło mi regularnie czytać. Chyba największy ich zbiór dotyczy „Nowej Fantastyki”, która mnie niejako wychowała literacko u schyłku zeszłego tysiąclecia.     Wyciągnąłem sobie niedawno taki plik z lat 96-98 i przeglądałem, czytając uważnie spis treści, wyławiając opowiadania do ponownego przeczytania oraz rubrykę „Czytelnicy i Fantastyka ”, w której (ku niejakiemu zażenowaniu, ale i próżnej satysfakcji) znajdowałem listy podpisane swoim nickiem (tak, tak, nick Altti ma już dobrze ponad dwie dekady). Trzeba dodać, że nie były to e-maile, lecz listy papierowe, nierzadko ręcznie wytwarzane. Pisało się „w ciemno”. Nie wiadomo było czy ktoś to przeczyta, czy to opublikują, a na polemikę czekało się minimum dwa miesiące. Rzecz chyba niewyobrażalna w dobie błyskawicznych shitstormów w komentarzach pod marnej jakości artykułami na rozmaitych onetoidach.     Ale największą chyba niespodziankę sprawił mi list, który postanowiłem tu przepis

Szafiry w błocie

Obraz
Czy masz wśród ulubionych twórców poetę, którego słowa wpadają Ci w umysł niczym oszczep, harpun penetrujący ciało wieloryba? Raz przeniknąwszy zostają, ciągną za sobą myśli broczące emocjami? Mam takich dwóch, opowiem o jednym z nich.     Niewiele znam się na poetach, lecz T. S. Eliot to dla mnie poeta, którego nazwać mogę wielkim. Dla mnie osobiście. Kilka jego słów, wers, dwa, może zwrotka, wystarczą, by wywołać jakiś głęboki dreszcz. I nie jest ważna sama organizacja głosek, czy to w tłumaczeniu Miłosza, Boczkowskiego, Dulęby, czy też w anglosaskim oryginale. Treść jego utworów głęboko z czymś we mnie rezonuje.     Tak też niedawno szukając na sieci polskiego tłumaczenia pierwszych wersów „Dry Salvages” (nie znalazłem, niestety), trafiłem na pamiętny początek „Ziemi jałowej”, gdzie Eliot właściwym sobie sposobem obraca naturalne skojarzenia wiosny z odrodzeniem, życiem, radością i kicającymi króliczkami: Najokrutniejszy miesiąc to kwiecień. Wywodzi Z nieżywej ziemi

Matka nie tylko jedna

Czytając autobiografię Johna Cleese’a (to ten najwyższy z Latającego Cyrku Monty Pythona, lub, jeśli wolisz, to twórca i odtwórca ciężko doświadczonego hotelarza Basila Fawlty) natknąłem się na takie zdanie: W tym momencie odkryłem, że mam nową matkę. J. Cleese „Tak, czy inaczej...” Rzecz dotyczyła zmiany aktorki w przedstawieniu. Charlottę Rae zastąpiła Ann Shoemaker.     Powyższe zdanie spowodowało serię skojarzeń. Z kim kojarzy się matka? Z ciepłem, z troskliwością, miłością macierzyńską, uśmiechem, roztaczaniem opieki, z bezpieczeństwem… I oto dalej czytam: [Ann Shoemaker to] onieśmielająca i poważna postać, która przypominała mi mniej kobiece wcielenie Williama Gladstone’a. J. Cleese „Tak, czy inaczej...” A jeszcze akapit niżej: Próbom zaczął towarzyszyć nieco posępny ton (…), trochę z powodu naszych podejrzeń, że gdybyśmy się odważyli zażartować, musielibyśmy złożyć Ann Shoemaker pisemne wyjaśnienia naszego złego zachowania. J. Cleese „Tak, czy inac

Konkluzja wujka Staszka #10: ryby jako rodzaj warzyw

Zasadniczo nie wolno polować na zwierzynę za pomocą pułapek, sideł i wnyk. Chyba, że chodzi o ryby. Wtedy wędki i sieci są w porządku.     Zasadniczo post bezmięsny oznacza powstrzymanie się od spożywania mięsa. Chyba, że chodzi o ryby.     Ryba, której greckie miano potraktować można jako akrostych „Jezus Chrystus Boga Syn Zbawiciel”, nie była pokarmem luksusowym w obszarze Morza Śródziemnego. Post to odmowa zbytkownego pożywienia, więc w Palestynie, Helladzie i Italii ryb nie obejmował. Cóż, że obecnie w tej części Europy to niekoszerna wieprzowina zajęła rybie miejsce. Tam pościli rybami, więc ryby są u nas – potocznie ujmując – „pokarmem bezmięsnym”.     Do tego stopnia traktowane są jako nie-mięso, że kiedyś znajomy wegetarianin zapytał koleżankę o zrobioną przez nią sałatkę, czy nie zawiera mięsa. Odpowiedziała, że specjalnie dla niego nie dała mięsa. Tylko tuńczyka.     Co do zasady ze zwierząt otrzymujemy mięso. Chyba, że chodzi o ryby, to wtedy otrzymujemy coś w